
Małgorzata Wilk – Wiśniewska: Bytom – mój prawdziwy świat

Jestem teraz w Berlinie – mieście, które kocham i w którym chętnie przebywam. Ale ten dystans sprawia, że z jeszcze większą siłą wraca do mnie pytanie: dlaczego tak głęboko i mocno czuję więź z Bytomiem? Dlaczego właśnie tam – a nie gdzie indziej – czuję się najbardziej sobą?
Myślę, że odpowiedź tkwi w moim dzieciństwie. Dorastałam w blokach, wśród dzieci robotników, w rodzinach górniczych. W mojej klasie większość mówiła po śląsku. Czas wolny spędzaliśmy wspólnie na podwórkach, gdzie życie toczyło się prostym, codziennym rytmem.
W tamtych domach panował spokój. Mamy koleżanek, często gospodynie domowe, miały czas na rozmowy z dziećmi, tworzyły ciepło i stabilność. Patrzyłam na to z zazdrością, bo u mnie w domu wszystko działo się w pośpiechu. Mama wracała zmęczona, a chwile ciszy i bliskości były rzadkością. Tam – u koleżanek – czuło się równowagę, której mi brakowało.
Częścią mojego wychowania był też klub Judo Czarni Bytom – miejsce, które mnie ukształtowało. Dorastałam wśród chłopaków z rodzin robotniczych, czasem trudnych. I właśnie tam, w tej surowej, prawdziwej atmosferze, czułam, że należę. Że jestem częścią czegoś mocnego, uczciwego i autentycznego.
Choć los obdarzył mnie wielkim szczęściem – zwiedziłam świat, żyłam na wysokim poziomie, spełniałam marzenia – najpełniej czuję się wśród ludzi prostych i szczerych. Ludzi, którzy nie udają. Którzy wiedzą, co to ciężka praca, odpowiedzialność i szacunek. Wychowani uczciwie – tak jak żyli ich rodzice.
Może z zewnątrz wyglądam dziś jak ktoś z „lepszych sfer”, ale sercem nadal jestem dziewczyną z bytomskiego podwórka. I może dlatego tak trudno odnaleźć mi się w świecie, gdzie liczy się wizerunek, spryt i polityczna gra. Gdzie często trzeba kłamać, obiecywać bez pokrycia, a prawda staje się przeszkodą, nie wartością.
W świecie, gdzie na zdrady i upadek moralny kiwa się głową z niesmakiem, ale mimo ogólnego oburzenia nikt nie ma odwagi głośno zaprotestować. Gdzie rodzinne szczęście staje się przedmiotem „ustawki”, a najgłośniej śmieją się ci, których fałszywe zachwyty aż dudnią w uszach.
W świecie, w którym ludzi ciężko pracujących, kreatywnych i odnoszących sukcesy często się nie wspiera – tylko próbuje zniszczyć. Z zazdrości, z kompleksów, czy ze strachu przed konkurencją.
Ja wybieram swoje korzenie. Wybieram prawdę, prostotę i lojalność. Bo w czasach, gdy maski są ważniejsze niż twarze, autentyczność staje się najcenniejszą walutą. Walutą, którą ja posiadam i jej nie oddam.
I może właśnie dlatego wracam myślami, sercem – a często i fizycznie – do Bytomia. Bo właśnie tam nauczyłam się, że wartością nie jest to, co masz, ale kim jesteś. I dziś, po wszystkim, czego doświadczyłam, wiem jedno: chcę być wierna tym korzeniom. Bo w świecie pełnym masek, prawdziwość to luksus. A ja go na pewno nie stracę.
— Małgorzata Wilk-Wiśniewska
Prezes GKS Czarni Bytom