Ładowanie

TERAZ:

Małgorzata Wilk-Wiśniewska: Lwowskie anioły

Małgorzata Wiśniewska- Wilk, Bytom 17.04.2025

Nawiązując do mojego poprzedniego felietonu… Gdy kapitan Mieczysław Medwecki zginął w pierwszych minutach wojny, jego żona – biologiczna matka mojego ojca – znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Pozbawiona środków do życia, podjęła dramatyczną decyzję o oddaniu syna do adopcji. I wtedy pojawił się Anioł.

Najcudowniejsza kobieta świata. Nie tylko dała mojemu ojcu dom, ale dosłownie uratowała mu życie, zdobywając penicylinę od niemieckich oficerów. Kochała go miłością, która nie potrzebowała więzów krwi. Maria Wiśniewska – lwowska mieszczanka, zakochana w swoim mieście do szaleństwa.

etCEkag--768x1024 Małgorzata Wilk-Wiśniewska: Lwowskie anioły

A Lwów! Ach, ten przedwojenny Lwów! Miasto, które śmiało mogło rywalizować z Warszawą. Wesoła Lwowska Fala – najpopularniejsza audycja radiowa II RP. Kawiarnie tętniące życiem, wśród których królowała legendarna Szkocka, gdzie Stefan Banach i jego uczniowie do białego rana rozwiązywali matematyczne zagadki, zapisując równania… na marmurowych blatach stolików.

Moja babcia była duszą towarzystwa. Bale, rauty, nocne eskapady kończące się o świcie w Pokoju Śniadańkowym Terliczkowej – mekce smakoszy wykwintnych porannych posiłków. Eleganckie kamienice, zielone parki, gwarny bałak na ulicach. Trzy języki w codziennym użyciu: polski, jidysz, ukraiński, a niemiecki – jako oczywisty dodatek.

Dziadek Tadeusz – powstaniec śląski, oddelegowany ze Lwowa do pułku Gajdzika. Niedzielne spacery w odświętnych strojach. Duma z bycia lwowiakiem. I ta niewzruszona pewność, że tak będzie zawsze…

Po wojnie babcia przez lata trzymała nierozpakowane skrzynie. Słuchała Radia Wolna Europa, łudząc się, że wróci. W 1944 roku trafiła do Krakowa. Gdy dowiedziała się, że biologiczna matka ojca jest w mieście, w panice uciekła z mężem i synem do Kluczborka. Tata przez lata nie wiedział, że jest adoptowany. A gdy się dowiedział… Ciągnęło go do tej drugiej matki. Syndrom odrzucenia? Tajemnica krwi?

A jaka była dla mnie pani Medwecka? Dobra, ciepła, hojna. Opowiadała o życiu z kapitanem, o swojej urodzie. Lubiłam te opowieści. Ale kochać? Nie. Ja mam tylko jedną babcię. Tę ze Lwowa. Marię Wiśniewską.

Dziś, gdy patrzę na zdjęcia przedwojennego Lwowa, widzę nie tylko miasto. Widzę świat, który odszedł na zawsze. I tę jedną kobietę, która potrafiła kochać cudze dziecko jak własne.

Fot. Archiwum prywatne

Share this content: